Inowrocławianie mogli podziwiać umiejętności łuczników podczas Dni Inowrocławia, Solankowego Koszmaru czy różnych innych festynów rodzinnych. Członkowie Stowarzyszenia prowadzą również tzw. "żywe lekcje historii" w szkołach w Inowrocławiu i okolicy, gdzie opowiadają o historii łuku. #list#Podczas takich lekcji młodzież może również dowiedzieć się o tym, jaki wpływ miały łuki na historię cywilizacji czy o jego roli podczas wojny jak i pokoju, o kulturze, życiu codziennym i historii wczesnego średniowiecza Skandynawów. Obalanych jest też wiele mitów narosłych na temat Wikingów, jak choćby ich słynne rogi na hełmach. Ciekawostką jest, że to właśnie stąd wzięła się nazwa Stowarzyszenia - jednymi ze znaków rozpoznawczych boga Odyna są kruki - Hugin (Myśl) i Munin (Pamięć), które codziennie przynoszą mu informacje, o tym co się dzieje w dziewięciu światach. Chodzi zatem o pamięć - by nie zapomnieć o tym co było, o historii, o starych rzemiosłach czy sportach.#end#
Kto i kiedy wpadł na pomysł, żeby utworzyć Inowrocławskie Stowarzyszenie Archery Club Munin?

Artur Smolka: Na pomysł utworzenia stowarzyszenia wpadłem razem z żoną Joanną trzy lata temu. Rozpoczęliśmy od poszukiwań bezpiecznego miejsca do strzelania i takie miejsce udostępnił nam OSiR. Zimą mamy udostępnianą halę przy ulicy Rakowicza, a latem boisko, gdzie mamy dwie tarcze. Pomysł powstał z mojego zamiłowania do historii, preferuje głównie łucznictwo historyczne właśnie.



Ilu członków liczy Wasz klub?

Artur Smolka: Na chwilę obecną ponad 30 osób z Inowrocławia i okolic. Jednak nie wszyscy pojawiają się na treningach. Przeważnie to około 10-12 osób trenuje.

Rozumiem, że w skład Archery Club Munin wchodzą głównie mężczyźni. Jednak nie tylko...

Beata Śmigielska: Ja jestem w stowarzyszeniu od ponad dwóch lat. Trafiłam tu za sprawą Artura. Studiuje fizjoterapię i to właśnie on prowadził nasze zajęcia. Zaczęło się od rozmowy, od tego czym w ogóle jest łucznictwo, potem pokazał mi na czym to hobby polega. Bardzo mi się spodobało i tak już zostałam. Jest to coś fajnego i można przy tym miło spędzić czas. Pozornie to hobby nie wymaga zbyt dużo siły na początku, ale potrafi zaciekawić i zainteresować. Jeśli chce się rozwijać w łucznictwie to trzeba ćwiczyć, bo jednak mięśnie trzeba mieć sprawne - chociażby po to, żeby cały dzień wytrzymać na zawodach.

Po jakim czasie zauważyliście efekty treningów?

Beata Śmigielska: Do klubu dołączyłam w listopadzie, a na moich pierwszych zawodach byłam już w kwietniu. We wrześniu byłam natomiast już na Mistrzostwach Polski, gdzie zajęłam czwarte miejsce, zabrakło mi dwóch punktów do podium. Wygrane w zawodach są miłe, ale to jest taki dodatek do samego strzelania, które sprawia mi największą radość.

Artur Smolka: Ja nie pamiętam, kiedy zacząłem osiągać pierwsze wyniki. Ale inaczej też podchodzę do zawodów. Dla mnie to są takie dodatkowe treningi, gdzie mam możliwość popróbować sobie rzeczy, których u nas na treningu nie mogę. #reklama#

W takim razie jak wyglądają takie zawody?

Beata: Mistrzostwa Polski to zawody dwudniowe. Trening zaczyna się od godzin porannych, są to oczywiście zawody na zewnątrz. W zależności od rodzaju zawodów dzielone są one na etapy - strzelanie tarczowe, figury 3D - polega to na strzelaniu do figur zwierząt i strzelanie techniczne. Przykładowo - strzela się do linii, która ma szerokość 5 cm, do pojawiających się i chowających rycerzy, są wahadła czy strzelanie z dużych odległości, jak 120 czy 80 metrów.

Artur: Należy dodać, że wyniki sportowe nie są naszym celem. Wiele osób w stowarzyszeniu dobrze strzela, ale nie są zainteresowani udziałem w zawodach. Robimy to dla przyjemności, żeby wspólnie miło spędzić czas, spalić trochę kalorii.

Beata: To jest również doskonała alternatywa dla dzieci, że mogą wyjść i spędzić czas w lesie, na świeżym powietrzu, a nie przed komputerem.

Czy nadal przyjmujecie nowych członków?

Artur Smolka: Oczywiście. Można dołączać do stowarzyszania na bieżąco. Zaczynamy wtedy od zapoznania się z regulaminem, w przypadku osoby niepełnoletniej potrzebna jest zgoda rodzica lub opiekuna, a jeżeli chce się z nami związać na dłużej to potrzebna jest zgoda lekarza.

Są jakieś przeciwwskazania do uprawiania tego sportu?

Artur: U dzieci jest to np. skolioza, bo łucznictwo jest jednak sportem jednostronnym, kontuzje barku - dlatego zawsze bezpieczniej jest, jak zadecyduje lekarz czy nie ma przeciwwskazań do uprawiania danej dyscypliny sportowej.



Czy nowej osobie potrzebne są jakieś predyspozycje, podstawy do tego, żeby rozpocząć przygodę z łucznictwem? Jak można się z Wami skontaktować?

Artur: Każdy może spróbować, nie są wymagane żadne umiejętności. Potrzebna jest tylko chęć! Do dyspozycji mamy podstawowy sprzęt, który dobierany jest indywidualnie. Nie są również pobierane żadne składki, wszyscy w Stowarzyszeniu działają charytatywnie. Drzwi do naszego klubu są zawsze otwarte. Co jest fajne w tym hobby to fakt, że mogą w nim brać udział całe rodziny. Pozwala to na wspólne spędzenie czasu. Teraz nasze spotkania uzależnione są od pogody, dlatego umawiamy spotkania zawsze przez nasz profil na Facebooku. Na chwilę obecną treningi odbywają się dwa razy w tygodniu, popołudniami - we wtorki i piątki.

Na jakim sprzęcie trenujecie?

Artur: Mamy różne łuki. Część osób lubi łucznictwo sportowe, czyli tutaj mamy do dyspozycji typowe łuki składane typu hunter. Niestety olimpijskich łuków nie ma nikt z nas, ze względu na barierę finansową - taki olimpijski, bloczkowy łuk kosztuje kilkanaście tysięcy złotych. Głównie opieramy się na łucznictwie tradycyjnym, historycznym. Na początku ćwiczy się na łuku miękkim, w ten sposób zdobywa się technikę.

Wyniki sportowe nie są Waszym głównym celem, ale macie już sporo sukcesów na swoim koncie.

Beata: Dużo się tego nazbierało. Z ostatnich, to 12 maja podczas Mistrzostw Warmii i Mazur w łucznictwie terenowym tytuł wicemistrza Warmii i Mazur w łucznictwie terenowym w kategorii dzieci, łuki tradycyjne hunter zdobył nasz reprezentant Piotr Kulis. 22 kwietnia w IV Turnieju Łuczniczym o Puchar Dziekana Wydziału Leśnego - tutaj w kategorii junior I miejsce zajął Grzegorz Sądel, II miejsce Piotr Kulis, III w kategorii hunter kobiety zdobyłam ja (Beata Śmigielska - przyp. red.). 24 marca podczas I Toruńskiego Turnieju Łuczniczego ponownie Piotrek Kulis zdobył II miejsce w kategorii dzieci, III miejsce przypadło Dominikowi Polewskiemu, w kategorii junior pierwszy był Grzesiu Sądel, II miejsce dla Wiktora Zalety, a ja w kategorii senior kobiety zajęłam III miejsce. Natomiast do największych sukcesów w 2017 roku zaliczamy: złoty medal i tytuł Mistrzyni Polski w kategorii Łuków Naturalnych podczas Międzynarodowych Mistrzostw Polski w Łucznictwie Tradycyjnym 2017 w Golubiu-Dobrzyniu zdobyty przez Joannę Rydzińską–Smolka, oraz srebrny medal Piotra Kulisa w kategorii łuków hunter. Ponadto złoty i srebrny medal Grzegorza Sądel i Piotra Kulisa podczas Mistrzostw Polski w Łucznictwie 3D IFAA/PFAA PBHC2017 w kategorii JMBBR.

Czy jest to sport niebezpieczny?

Artur: Łuk jest bronią i może być niebezpieczny. Dlatego zaczynamy od zapoznania się i podpisania regulaminu. Każdy musi go przestrzegać, dodatkowo doglądać sprzętu na jakim trenuje i wtedy wszystko będzie dobrze. Nic złego się nie stanie.



Gdzie będzie można Was spotkać w najbliższym czasie?

Artur: Zostaliśmy zaproszeni do udziału w Jarmarku Kujawskim, który odbędzie się w czerwcu. Będziemy tam z Bractwem Wojowników Kruki, z którymi odbywamy też treningi we wtorki. Oni specjalizują się bardziej w fechtunku i walkach, ale my jako łucznicy będziemy z nimi brać udział w imprezie. Potem ostatni weekend sierpnia w Inowrocławiu w Solankach odbędzie się duża, dwudniowa impreza "Kruków" pod nazwą "Krucza Bryła Soli". Głównie będą to walki mieczem, ale my damy tam pokaz łuczniczy. Będzie też oczywiście nasze stanowisko, gdzie każdy będzie mógł spróbować swoich sił i sobie strzelić z łuku. Przy okazji zachęcamy do potrenowania z nami we wtorki. Jeśli nie łuki, to właśnie jest możliwość spróbowania się na miecze. Bractwo "Kruki" dysponuje mieczami i hełmami. Serdecznie zapraszamy i zachęcamy do kontaktu.

Dziękujemy za rozmowę.