#list#Na drodze do osiągnięcia sukcesu stanął silny prąd, wiatr i wysoka fala. Rafał jednak nie przestaje walczyć. Tegoroczna próba pokonania kanału rozpocznie się 3 czerwca. O tym, że będzie drugie podejście, Rafał był pewien od razu po tym, jak znalazł się na łodzi po ostatniej, nieudanej próbie. Gdyby to same treningi i cały wysiłek, jaki inowrocławianin wkłada w przygotowanie się do przepłynięcia kanału oddzielającego Wielką Brytanię od Francji, to - jak sam mówi - "mógłby spać spokojnie". Na jego sukces mają niestety również wpływ inne czynniki - od pogody i sprzyjającego szczęścia zaczynając, na kwestiach finansowych kończąc.#end#
Pomimo tego, że Rafał realizuje swoje marzenie z własnej kieszeni - rzecz jasna, potrzebuje wsparcia. Ma ono swoją konkretną wartość - 30 tys. zł to kwota, która jest obecnie do uzbierania za pośrednictwem platformy zrzutka.pl. - Jest to koszt całego wyjazdu (11 dni) do Anglii dla całej pięcioosobowej ekipy i tego, żeby próba odbyła się w jak najbezpieczniejszych warunkach. W tej kwocie znajduje się również opłata dla kapitana, który przeprowadzi mnie przez kanał La Manche - tłumaczy Rafał Domeracki.

- Jeżeli z "zrzutki" zbierzemy te 30 tysięcy złotych, ale pozyskamy też sponsora to te uzbierane pieniądze zostaną przekazane na następny projekt pływacki. Nic nie trafi do mojej kieszeni, nigdy nie trafia. Z wszystkiego postaramy się rozliczyć publicznie. W ramach podziękowania chcemy zrobić duży baner z imionami i nazwiskami osób wpłacających. Chcę również, żeby ten baner towarzyszył mi podczas płynięcia tak, żeby mieć wszystkich Was przy sobie. Chcę, żeby wszyscy, którzy mi kibicują i mnie wspierają, trzymają kciuki i chuchają, żeby ta woda w kanale była jak najcieplejsza, czuli się częścią tego projektu - dodaje Rafał.



A jak wyglądały przygotowania Rafała do tegorocznej próby przepłynięcia kanału La Manche? - Od września zaczęły się intensywne przygotowania do drugiej próby przepłynięcia kanału. Na treningi długodystansowe jeździłem do Tarnowskich Gór, bo mamy tam udostępniony basen i to tam odbywały się długie pływania - mówi inowrocławianin.

- Teraz jest taki ostatni sezon przygotowawczy - dzień w dzień około 10 kilometrów na basenie. Do tego dochodzą te pływania długie - było 24-godzinne płynięcie, które musieliśmy - po 20 godzinach przerwać z powodu gwałtownego spadku mojej masy ciała. Rozpoczynając płynięcie ważyłem 81 kg, a po 20 godzinach czułem się już mocno wychudzony. Trener przyniósł wagę i okazało się, że ważę 74 kg. Zrobiliśmy natomiast już 16-godzinne płynięcie, 12-godzinne, a czeka mnie jeszcze ośmiogodzinne płynięcie na jeziorze i tak powolutku zbieramy się do wyjazdu do Anglii. Zaplanowany jest on na 31 maja i może potrwać do 10 czerwca - dodaje. #reklama#

W zeszłym sezonie pływak pod okiem trenera Tomasza Pąchalskiego przepłynął łącznie 1,5 tysięcy kilometrów. W tym roku planuje zwiększyć ten dystans do około 2,5 tys. km. Oprócz kondycji, Rafał pracuje również nad swoją psychiką oraz termiką ciała. Tutaj za swoje największe treningowe osiągniecie inowrocławian uznaje 30 minut spędzonych w wodzie o temperaturze 0,5 stopnia Celsjusza. Warto zaznaczyć, że żadnemu z Polaków nie udało się dotychczas pokonać kanału La Manche w czerwcu. W tym okresie woda ma tam około 12-14 stopni Celsjusza.

Nie obyło się też niestety bez przykrych zdarzeń. Lekkiego odmrożenia palców, czy złamania ręki... - Na trzy dni przed mistrzostwami Polski w pływaniu zimowym, które odbywały się 13 stycznia złamałem lewą rękę. Na Mistrzostwa Polski i Puchar Europy nie pojechaliśmy, ale i tak myślę, że to złamanie może zapowiadać, że to będzie szczęśliwy rok. Dwa lata temu, jak złamałem rękę, potem przepłynąłem ten słynny maraton Hel-Gdynia (śmiech). Może to zatem zwiastun szczęścia - dodaje pływak. Więcej o Rafale Domerackim i jego drodze do spełnienia marzeń pisaliśmy tutaj. [AJ]