Sanatorium przy ul. Wierzbińskiego od lat jest prowadzone przez dwa związki zawodowe - "Budowlani" i "Meblarze RP". Właścicielem nieruchomości jest miasto, co potwierdził w ubiegłym roku sąd. W listopadzie Urząd Miasta ogłosił przetarg na zbycie obiektu. Postępowanie zakończyło się jednak niepowodzeniem, wynik drugiego przetargu powinniśmy poznać już wkrótce. Cena wywoławcza wynosi 6,5 mln zł.

W międzyczasie załogą sanatorium wstrząsnęła informacja o planowanych zwolnieniach. "Budowlani" rozpoczęli bowiem proces likwidacji zakładu w związku z brakiem tytułu prawnego do nieruchomości. Wystąpili ostatnio do prezydenta Inowrocławia z propozycją porozumienia w tej sprawie. - Bez stanowiska drugiego związku nie można jednak podjąć rozmów, nie można nic postanowić - skomentował Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia.

- Oba związki zawodowe odrzuciły moją propozycję ugodową, aby nie likwidowały zakładu i nie zwalniały pracowników i nie wypowiadały umów z NFZ, lecz odstąpiłyby prawa nowemu właścicielowi na uzgodnionych z nim warunkach - poinformował włodarz na ostatniej sesji Rady Miejskiej.

Prezydent w odpowiedzi na list pracowników zakładu przekazał im, że jako jedyny od kilku lat starał się zabezpieczyć ich interesy. - Perfidią ze strony waszego właściciela jest z jednej strony donoszenie na mnie o rzekomym łamaniu prawa, kiedy chcę wam pomóc, a z drugiej strony zgłaszanie zarzutu, że jestem sprawcą waszych problemów - dodał.

Radni opozycji uważają z kolei, że całą sytuację wygenerował prezydent miasta, który - ich zdaniem - mógłby zdecydować o pozostawieniu sanatorium w majątku miasta. - Skoro miasto prowadzi hotel, czy pijalnię wód, to dlaczego nie sanatorium? - pyta Andrzej Kieraj.

Według Marka Słabińskiego dla miasta byłby to nawet niezły interes, a pracujące tam osoby byłyby spokojne o swoją przyszłość. - To, co możemy uzyskać w przetargu to 5-6 milionów złotych, natomiast gdybyśmy utrzymali ten obiekt w rękach miasta, to po kilku latach on się nam zwraca - wyjaśnia.

Z listem otwartym wystąpił także radny Jacek Olech, który potwierdza, że z poprowadzeniem "Modrzewia" nie wiąże się duże ryzyko biznesowe. - W aktualnej sytuacji Władze Miasta Inowrocławia nie mogą nie zadbać o te miejsca pracy i myśleć tylko o sprzedaży majątku trwałego w celu jednorazowego pozyskania do budżetu ekstra środków finansowych. Takie bezduszne postępowanie nie powinno mieć miejsca w sytuacji możliwych innych rozwiązań a zwłaszcza gdy podmiot gospodarzący na tym majątku osiąga zyski i jest wypłacalny. Ta załoga tworzy wspaniałą wartość w obecnym kształcie, która po rozwiązaniu może już nigdy nie osiągać takich rezultatów - mówi Olech. Zadeklarował on prezydentowi bezpłatną pomoc przy prowadzeniu takiego podmiotu z racji posiadania przez niego uprawnień do reprezentacji jednostek samorządu terytorialnego w radach nadzorczych.

Co na to służby prasowe ratusza? Urzędnicy dziękują za ciekawą propozycję, ale informują radnego, że powinien zgłosić ją do prowadzących działalność w sanatorium związków zawodowych "Meblarze" i "Budowlani".

- Przypominamy również, że to dzięki staraniom Prezydenta Inowrocław odzyskał wielomilionowy majątek, bez wsparcia m.in. Pana, choć w poprzednich latach był Pan radnym, członkiem Zarządu Miasta oraz wiceprezydentem. Wtedy nie było słychać o Pana zaangażowaniu, a właśnie pod koniec lat 90. przyjęta została uchwała Rady Miejskiej o nieodpłatnym zbyciu gruntów pod tą nieruchomością, co w praktyce oznaczało utratę praw właścicielskich przez Miasto. Podzielamy jednocześnie Pana spostrzeżenie dotyczące zarządzających sanatorium, że "takie bezduszne postępowanie nie powinno mieć miejsca" - czytamy w oświadczeniu. Do tematu wrócimy. [IO]