Manifestacja patriotyczna rozpoczęła się o godz. 16.00 pod pomnikiem przy ul. Orłowskiej. W obchodach wzięli udział przedstawiciele lokalnych władz i dowództwa Garnizonu Inowrocław, harcerze oraz delegacje instytucji i mieszkańcy.

- Co roku uczestniczymy w tych uroczystościach. To jedyne zwycięskie powstanie, dlatego trzeba uczcić ludzi, którzy wyzwalali nasze tereny, trzeba im oddać hołd - powiedzieli nam państwo Maria i Kazimierz z Inowrocławia. - To pamięć o bohaterach, którzy walczyli za wolną Polską, oddali wszystko za to, co dzisiaj mamy - dodaje Kuba, przedstawiciel młodego pokolenia. [MJ]



Jaki był główny powód wybuchu powstania w Wielkopolsce?

Edmund Mikołajczak, historyk: Główny powód wybuchu powstania był banalny i prosty. Polacy chcieli wyprzedzić decyzje międzynarodowe dotyczące przynależności Wielkopolski i Zachodnich Kujaw. Nie chciano doprowadzić na przykład do przeprowadzenia plebiscytu. Warte zaznaczenia jest również to, iż lata germanizacji i kulturkampfu wzmogły w Polakach patriotyzm, który doprowadził do zrywu, do walki o polskość. Zaczynając powstanie mieszkańcy tych terenów chcieli zaznaczyć, że właśnie tu jest Polska.

A jak wyglądało to w naszym mieście? Co doprowadziło do wybuchu powstania w Inowrocławiu?

E.M: Mieszkańcy Inowrocławia chcieli zrobić to samo co zrobiono w Poznaniu. 2 stycznia przeprowadzono pierwszy nieudany atak na Niemców, gdyż ich przewaga liczebna i zbrojna nad słabo uzbrojonymi powstańcami była ogromna. Dla przykładu podam, że jak mi wiadomo jeden z powstańców atakował Niemców grabiami. Na szczęście złożyło się tak, że od strony Gniezna zmierzał ku naszemu miastu oddział podporucznika Cymsa, do którego na zasadzie zjawiska „kuli śniegowej” przyłączały się oddziały z pobliskich miejscowości. Łącznie z mieszkańcami Inowrocławia zebrało się około 2000 osób, co stanowiło już realną siłę i można było myśleć o ataku. Niemniej jednak sądzę, iż mimo takiej ilości walczących, to i tak nie daliby oni rady. Pułk niemiecki był niebywale silny. Zaznaczyć również należy, że w trakcie gromadzenia wojsk dr Wachowiak, dr Krzymiński oraz ks. Laubitz próbowali na drodze pokojowej wyzwolić miasto, co jednak nie przyniosło skutku, gdyż zanim doprowadzono do końca negocjacji, przeprowadzono atak.

Jak wyglądał atak powstańców? Jak przebiegały walki?

E.M: W Mątwach odbyła się narada, podczas której Cyms zarządził atak z dwóch stron. Pierwsza grupa zaatakować miała w kierunku centrum miasta przez Rynek, wzdłuż Królówki w stronę koszar na ul. Dworcowej, a druga od strony zachodniej miała przypuścić ofensywę na Dworzec, który był ważnym punktem strategicznym. Jednakże grupy walczyły trochę w oderwaniu od siebie, było trochę chaosu w tym wszystkim. Istnieje pogląd, a którego autorem jest dr Wachowiak mówiący o tym, że Niemcy nie wykorzystali w całości swojego potencjału, trochę odpuścili Polakom. Z drugiej jednak strony jest opinia mówiąca o tym, że Niemcy zostali zmuszeni do opuszczenia miasta siłą. Ta druga opcja, akcentująca ofiary i "daninę krwi" stała się z czasem obowiązująca.

Nawiązując do rozlewu krwi, czy wiadomo jakie straty ponieśli powstańcy w trakcie walk?

E.M: Mówi się o około 40 powstańcach, którzy polegli i zostali później w większości pochowani na cmentarzu przy "Ruinie". Niestety dokładnych danych nie otrzymamy. Większość nazwisk poległych wypisanych jest na pomniku upamiętniającym ofiary.

Czy wśród powstańców był jakiś mieszkaniec Inowrocławia, który zasłużył się wybitnie w trakcie powstania?

E.M: Tak. Ten, który zginął jako pierwszy i był takim inowrocławskim odpowiednikiem tego słynnego Ratajczaka z Poznania to Wojtek Kwiatkowski. Z tymże on był spod Inowrocławia, a zginął tu obok poczty. Wspomnę może również mojego dalszego krewnego, który był z Inowrocławia z ulicy Orłowskiej. Był to Bolesław Kaźmierski. To z kolei jedna z ostatnich ofiar, bo gdy już kończyły się walki o Inowrocław, tam przy moście dworcowym został ugodzony jedną z ostatnich kul, która odebrała mu życie...

Jaki był relatywny wpływ powstania na mieszkańców Inowrocławia?

E.M: Gdy miasto było już wolne, powstańcy byli gotowi cały czas do walki z Niemcami. Czekali do momentu, w którym upewnili się, że Wielkopolska jest wolna, a upewnili się dopiero 28 czerwca 1918 roku po Konferencji Wersalskiej. Do czerwca były tutaj w Inowrocławiu jeszcze oddziały, nawet kobiece. Tu trzeba wspomnieć o paniach, o Pani Justyny Wichlińskiej z Tuczna, która organizowała pomoc medyczną i zaopatrzenie oraz o Pani Rybkowej sanitariuszce, która zasłynęła tym, że żyła prawie 100 lat i była najdłużej żyjącym uczestnikiem powstania w Inowrocławiu.