Od kilku lat jest już na emeryturze, ale ma za sobą 38 lat przepracowanych jako nauczyciel. Nauczał w wielu różnych szkołach. Najdłużej, bo 16 lat pracował jednak w Markowicach - w Niższym Seminarium Duchowym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Ostatnie 11 lat nauczycielskiej służby odbył w I Liceum Ogólnokształcącym w Inowrocławiu, którego jest też wychowankiem. Historyk co się zowie, jednak nie zawsze było mu dane nauczać tego przedmiotu. Przez kilka lat był również nauczycielem wychowania fizycznego.

Kiedy po raz pierwszy stanął Pan przed klasą jako nauczyciel? Jak Pan wspomina ten dzień?

Edmund Mikołajczak: To było w Szkole Staszica, której dziś już niestety nie ma. Tak sobie myślę, że dawni nauczyciele tej najstarszej inowrocławskiej szkoły podstawowej stracili pewien ważny dla siebie punkt odniesienia. Na szczęście pozostają uczniowie, jako żywy ślad ich pracy. Mój pierwszy dzień w tej placówce (1 września 1976 roku) nie zapisał się specjalnie w pamięci, pierwsza lekcja także. Może dlatego, że rzeczywiste pierwsze spotkania z uczniami miałem już wcześniej, gdy odbywałem praktyki pedagogiczne w Lidzbarku Warmińskim i Kętrzynie. Co ciekawe, nie zawsze dane mi było uczyć historii i początkowo, zarówno w Szkole Staszica oraz następnie w "piętnastce" (obecnie Zespół Szkół Integracyjnych), z konieczności prowadziłem głównie zajęcia z wychowania fizycznego.

Zawsze chciał Pan być nauczycielem?

Edmund Mikołajczak: Nigdy nie żałowałem swej decyzji. Nauczycielska profesja nie jest może najłatwiejsza, ale daje sporo satysfakcji, naturalnie tylko wtedy, gdy potrafimy się w tej roli odnaleźć. Niektórzy zostają nauczycielami z braku innych możliwości, niekiedy całkiem przypadkowo. Już choćby z tego powodu o tej wielkiej zróżnicowanej grupie zawodowej nie sposób mówić jednym głosem. Sądzę jednak, że ci pedagodzy, którzy trafili do oświaty z powołania, nie żałują swego kroku pomimo upadającego statusu społecznego, niezbyt zachęcających warunków materialnych i nie zawsze satysfakcjonujących relacji z uczniami czy ich rodzicami.

#list#W roku szkolnym 2015/2016 we wszystkich typach szkół i placówek wychowania przedszkolnego w województwie kujawsko-pomorskim pracowało 27000 pełnoetatowych nauczycieli, czyli o 0,7% więcej niż poprzednim roku szkolnym. Najwięcej nauczycieli w województwie kujawsko-pomorskim pracowało w szkołach podstawowych (10,5 tys. pełnych etatów) oraz w gimnazjach (5,7 tys.).

W porównaniu z poprzednim rokiem szkolnym, odnotowano w województwie wzrost liczebny kadry nauczycielskiej w szkołach podstawowych (o 0,5 tys. etatów, tj. o 5,6%). W gimnazjach w skali roku nastąpił spadek zatrudnienia o 1,1%, a szkołach ponadgimnazjalnych spadek o 4,5%.#end#
Zatem jest to jeden z tych zawodów, który wiąże się z powołaniem?

Edmund Mikołajczak: Tak sądzę. Może mam trochę niedzisiejsze podejście, ale dla mnie praca pedagogiczna to swego rodzaju służba, która nie kończy się z ostatnim dzwonkiem lekcyjnym. Nauczycielem musimy pozostawać przez cały czas, w każdej sytuacji, wypada się więc nieustannie pilnować. To służba, choć bez munduru.

A jak radzić sobie z trudną młodzieżą?

Edmund Mikołajczak: Każdy przypadek wymaga innej metody postępowania, bywa, że nagroda daje lepsze efekty niż kara. Nauczyciel powinien radzić sobie z każdym uczniem, zarówno olimpijczykiem, który wymaga specjalnego podejścia, jak i uczniem mającym problemy w nauce czy sprawiającym kłopoty wychowawcze. Niekiedy doprowadzenie słabego ucznia do uczciwej trójki może dać wiele zadowolenia.

Historia jest trudnym przedmiotem do nauczania?

Edmund Mikołajczak: Przeważa opinia, że nie jest to przedmiot łatwy. Głównie z tej przyczyny, że niezbędnym warunkiem sukcesu jest zainteresowanie ucznia przeszłością, a to z kolei wymaga pewnych trudnych do zdefiniowania umiejętności. Trzeba nade wszystko umieć skupić uczniowską uwagę na tym, co dzieje się na lekcji, trzeba umiejętnie przeplatać niezbędną faktografię z ciekawostkami, kompetentnie i ciekawie odpowiadać na zaskakujące niekiedy pytania, dobrze też czasem zainscenizować wydarzenie sprzed wieków lub posłużyć się jakimś rekwizytem. Rzeczywisty sukces pojawia się jednak dopiero wówczas, gdy uczeń samodzielnie zaczyna podejmować wysiłki nad poznawaniem przeszłości, gdy zaczyna szukać wiedzy, szperać w źródłach historycznych. Naturalnie, trudno oczekiwać, aby uczniowie polubili wszystkie przedmioty. Historia należy jednak do tych dyscyplin wiedzy, które w pewnym zakresie wydają się niezbędne dla każdego kulturalnego człowieka, gdyż ważne dla nas winno być nie tylko to, dokąd zmierzamy, ale również to, skąd przyszliśmy. Z żalem więc i równocześnie z pewnym zdziwieniem obserwowałem w ostatnich latach swojej pracy odgórnie sterowany upadek tego przedmiotu w polskim systemie szkolnym.

Jest coś, co szczególnie przeszkadzało w programie nauczania?

Edmund Mikołajczak: Może to, że nie ma w nim miejsca na historię regionalną. Co zrozumiałe, program nauczania dla całej Polski jest oczywiście taki sam, a podręczniki obowiązują w całym kraju, ale zarezerwowanie pewnej puli godzin na tematy z dziejów własnego regionu to niezbyt chyba wygórowany postulat. Poza tym dawniej, choćby w pracy maturalnej, której forma była zupełnie inna niż teraz, uczeń miał jakąś możliwość „pochwalenia się” wiedzą z historii własnego regionu. Dzisiaj jest to niemożliwe i zupełnie niepożądane, gdyż liczy się tylko zunifikowany klucz odpowiedzi.

Jakim był Pan nauczycielem? Edmund Mikołajczak: Trudno powiedzieć. Z pewnością nie każdego dnia takim samym. Czasem miałem lepszy humor, więcej wigoru i chęci do pracy, innym razem bywało odwrotnie. Niekiedy wkurzałem się na byle co, innym razem „przymykałem oko”. Takie jest życie. Generalnie starałem się wymagać, choć nie ponad miarę. Czy miałem autorytet? Mam nadzieję, że tak. Z pewnością nie wszystkich zdołałem przekonać do historii, ale po latach stwierdziłem, że to zadanie nazbyt ambitne, niewykonalne i chyba niepotrzebne. Wystarczy, że jakaś grupa osób zainteresowanych przeszłością zadba o naszą pamięć i tradycje. Pozostałym wystarczy ogólna orientacja.

#list#W roku szkolnym 2015/2016 w naszym województwie większość kadry nauczycielskiej stanowili nauczyciele dyplomowani - 14,4 tys., tj. 53,5% wszystkich etatów. Drugą grupę stanowili nauczyciele mianowani (7,5 tys. etatów). Nauczyciele kontraktowi i stażyści liczyli odpowiednio 3,5 tys. i 1,0 tys., natomiast nauczyciele bez stopnia awansu realizowali 0,6 tys. etatów.#end#
A jak wyglądają relacje nauczyciel - rodzice?

Edmund Mikołajczak: To kolejny niełatwy dziś do rozwiązania problem. Niestety, nie zawsze rodzice z kwestiach wychowawczych stanowią wspólny front z nauczycielami. Często oczekują wyłącznie sukcesu syna czy córki, prezentują postawy roszczeniowe. Wolą, jeśli dziecko ma oceny dobre, mniej zwracają uwagi na adekwatność tych ocen i rzeczywistą wiedzę. No i te usprawiedliwienia! Słaba frekwencja to poważny problem współczesnej szkoły.

Jaki ma Pan stosunek do wiszących w powietrzu protestów?

Edmund Mikołajczak: Jest to stosunek zdecydowanie negatywny. Zmiany w polskiej oświacie wydają się moim zdaniem konieczne. Najgłośniejsi są związkowcy z ZNP. Ich troska o nauczycieli ma charakter bezwarunkowy, ja osobiście broniłbym nauczycieli dobrych. Trzeba zrobić wszystko, by tacy nauczyciele nie stracili pracy. #cytat#Marzy mi się, aby dobrzy nauczyciele nie musieli biegać ze szkoły do szkoły lub dorabiać korepetycjami. Winni pozostawać mocno związani ze swą macierzystą placówką i otrzymywać za to godne wynagrodzenie.

Edmund Mikołajczak#end#
Dobrze, że takich prawdziwych nauczycieli, przynajmniej u nas w Inowrocławiu, nie brakuje. W każdej szkole spotykałem znakomitych pedagogów i wiele mogłem się od nich nauczyć. Zmieniały się systemy, władze, nawet ideologie, a oni trwali i robili swoje. Dobry nauczyciel poradzi sobie w każdych warunkach, choć oczywiście byłoby dobrze, aby mu przynajmniej nie przeszkadzano. Problem gimnazjów ma, jak sądzę, charakter marginalny. Rzecz bowiem nie tkwi w strukturze oświaty, a raczej w programie nauczania, ustaleniu pewnych priorytetów w dydaktyce oraz w podejściu do spraw wychowawczych. Szkoła powinna przygotowywać do życia i do dalszej pracy nad sobą, powinna wychowywać porządnych Polaków, szanujących własną Ojczyznę, szeroko rozumianą kulturę i ludzi.

#list#W 2014 r. nauczyciele szkół podstawowych i specjaliści do spraw wychowania małego dziecka zarabiali przeciętnie 4246,31 zł brutto (wzrost w stosunku do 2012 r. o 2,7%) co dało 6 miejsce wśród województw pod względem wysokości wynagrodzenia w tej grupie zawodów. Nauczyciele gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych otrzymywali przeciętnie 4339,66 zł wynagrodzenia brutto (wzrost o 2,1%). Największy wzrost przeciętnych płac w odniesieniu do 2012 r. zanotowano w przypadku grupy nauczycieli kształcenia zawodowego 4147,48 zł brutto (wzrost o 4,8%).#end#
Czy obchodzi Pan dzień nauczyciela?

Edmund Mikołajczak: Nie uwielbiam tego rodzaju świąt, ale jeśli już taki dzień jest, to winien on mieć raczej charakter święta szkoły, np. z powszechnymi popisami artystycznymi uczniów. To nie może być dzień wolny.

Czy nauczycielem jest się do końca życia?

Edmund Mikołajczak: Trudno powiedzieć. Chyba można czuć się nim do końca. Znam nauczycieli, którzy po przejściu na emeryturę całkiem wyłączyli się ze spraw zawodowych, ale znam też takich, którzy ciągle żyją problemami szkoły, zaglądają w mury szkolne, obserwują, czasem oceniają. Ja działam w Stowarzyszeniu Wychowanków Gimnazjum i Liceum Jana Kasprowicza, którego jestem wiceprezesem, co sprawia, że pozostaję w kontakcie ze szkołą. Ale czuję, że pewien dystans też jest potrzebny.

Jaką wspólną bolączkę mają wszyscy nauczyciele?

Edmund Mikołajczak: Generalnie mamy zdolną młodzież, ale trzeba stworzyć odpowiedni system oraz atmosferę, by życie szkoły toczyło się w uporządkowany sposób. Tutaj zwrócę uwagę na coś, co może nie wszystkim się spodoba, może zostanę posądzony o przywoływanie pruskiego drylu. Wydaje się jednak, że dyscyplina i karność są nieodzowne dla sprawnego funkcjonowania szkoły. Nie wyobrażam sobie procesu dydaktycznego bez porządku w klasie. Obecnie doczekaliśmy się czasów, w których uczeń stał się „panem sytuacji”, gdyż to szkoła zabiega o ucznia, a nie uczeń o szkołę. Wydaje się, że nie tędy droga! Podobnie jest ze studiami wyższymi i w efekcie tytuły naukowe utraciły swą rangę. Praktycznie zniknęła drugoroczność – to może dla niektórych powód do jakiejś satysfakcji, ale w rzeczywistości to nie jest rezultat wysokiego poziomu nauczania lecz raczej obniżenia wymogów. Równocześnie niektórzy uczniowie przestali szanować swą szkołę. Kiedyś nie mieli odwagi przeklinać lub popalać tuż przy głównym wejściu, niemal pod okiem swoich wychowawców. Naprawa szkoły nie będzie łatwa, gdyż niezbędne są nie tylko trafne decyzje i unormowania odgórne, ale zadecyduje postawa nauczycieli i rodziców.

Czego życzy Pan wszystkim nauczycielom?

Edmund Mikołajczak: Życzę, by zostali mistrzami swej profesji i za szybko nie wypalili się. Życzę, by byli dobrze postrzegani przez społeczeństwo i należycie wynagradzani. I co najważniejsze – by znaleźli zadowolenie ze swej pracy. [AJ]