27 maja w wyniku awarii instalacji pompowni w Sławęcinku, która znajduje się tuż przy terenie ogródków działkowych, część działek została zalana solanką. O sprawie pisaliśmy tutaj. W wyniku awarii doszczętnie zniszczona została praktycznie cała roślinność na zalanych działkach.

Po czterech miesiącach ponownie odwiedziliśmy to miejsce. Oprócz trawy, która miejscami nieco zazieleniła teren, wciąż natknąć się można na pozostałości drzew, czy krzewów, które nadają się tylko do wycięcia. Działkowcy skarżą się, że do tej pory nie otrzymali odszkodowań, a propozycje, które im przedstawiono pokrywały tylko same rośliny nie uwzględniając ludzkiej pracy.

- Tutaj był rzeczoznawca, wyszacował i ponaliczał. Dostaliśmy dokument ile byśmy dostały, nawet byśmy się z tym zgodziły, ale pieniędzy ani grosza nie dostaliśmy. Oni wyliczyli tylko to, co zostało zniszczone, same rośliny, a nie wyliczyli pracy ludzkiej - mówią działkowcy.

Spytaliśmy firmę Ciech, do której należy pompownia, dlaczego nadal nie wypłacono odszkodowań. Jej rzecznik tłumaczy, że to kwestia braku wymaganych dokumentów.

- Prowadzony proces likwidacji szkód nie może zostać zakończony z uwagi na opóźnienia w pozyskiwaniu dokumentów szkodowych od wszystkich działkowiczów. Z informacji otrzymanych przez naszą Spółkę od zewnętrznego likwidatora wynika, że część poszkodowanych nie przedstawiła jeszcze dokumentacji potwierdzającej prawo do odszkodowania. Brakuje również podstawowych dokumentów, takich jak: numery rachunków bankowych upoważnionych do odszkodowania, potwierdzenie prawa do dzierżawy / użytkowania gruntu, uzasadnienia poniesionej straty, czy także potwierdzenia członkostwa w ROD „Relaks”. Grupa Ciech zapewnia, że monitoruje ten temat i dokłada wszelkich starań, by rozwiązać problem jak najszybciej i jak najlepiej dla poszkodowanych, w oparciu o przepisy polskiego prawa i ma nadzieję, że członkowie ROD „Relaks” jak najszybciej uzupełnią niezbędną dokumentację - wyjaśnia nam Filip Sobota z biura prasowego Grupy Ciech.

Drugim, a według działkowców, jeszcze poważniejszym problemem jest hałas, który dobiega z pobliskiej pompowni. Przed awarią obiekt od ogródków działkowych oddzielała gęsta zieleń, która była swego rodzaju naturalną barierą akustyczną. Teraz zamiast zieleni pozostał tylko płot, przez co do ogródków dociera więcej szumu pracujących urządzeń.

- Przedtem też był szum, ale to było do wytrzymania. Wszystko było zarośnięte i rośliny ten hałas tłumiły. Był pan z Ciechu i powiedział, że to nie był duży hałas. Podobno mierzyli natężenie dźwięku, ale nikt nas nie powiadomił - mówią działkowcy.

Jak przyznają, problem odszkodowań zszedł teraz na drugi plan, bo nawet jak uda się odnowić roślinność, to przez ciągły dźwięk z pompowni trudno będzie na działce odpocząć. - To nie jest wielki hałas, ale uciążliwy hałas. Pociąg jest głośniejszy, ale on przejedzie, a to szumi bez przerwy - dodają. Pomiar jednej z działkowiczek za pomocą telefonu komórkowego i aplikacji do mierzenia natężenia dźwięku wykazał 49 dB. O podobnej wartości mówi również Ciech i dodaje, że mieści się ona w normie.

- Pompownia została wybudowana zgodnie z przepisami budowlanymi, na terenie gdzie obowiązuje szczegółowy miejscowy plan zagospodarowania terenu. Ten teren i jego przeznaczenie było wpisane w ten plan, który był konsultowany ze stronami i podany do publicznej informacji. Przeprowadzone pomiary poziomu hałasu przy granicy działki wykazały, że poziom ten wynosi ok. 50 dB w dzień, czyli mieści się w normie ustalonej przez rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 14 czerwca 2007 roku. Pomiarów hałasu w nocy nie przeprowadzano, gdyż zgodnie z obowiązującymi przepisami, przebywanie na terenie ogródków działkowych w nocy jest zabronione, więc trudno mówić o jego uciążliwości. Równocześnie, w trosce o dobre relacje sąsiedzkie z użytkownikami ogródków działkowych, Ciech Soda Polska od pewnego czasu prowadzi dodatkowe działania sprawdzające i regulacyjne, w celu dalszego obniżenia poziomu hałasu z wentylatorów - mówi Filip Sobota z Grupy Ciech.

W pobliżu zalanych w maju działek wykopano zbiornik, który ma za zadanie zgromadzić wsiąkniętą w glebę wodę.

- W tym kierunku akurat spływa woda i dlatego to zostało tu umiejscowione. To będzie wszystko wyrównane i zagospodarowane, ale na to potrzeba pieniędzy i czasu. Na razie musimy doprowadzić do porządku tamte działki a później zabrać się za to - mówi Leszek Bąkowski, prezes ROD "Relaks". [MJ]